Kiedy święta stają się udręką, a kiedy radością…

Kiedy święta stają się udręką, a kiedy radością…

Gdy człowiek ma w swej głowie wizję świąt, która w żadnym szczególe nie może odbiegać od tego, co zostało zaplanowane, wpada w sidła własnych oczekiwań i mrzonek.

Oczekuje od najbliższych konkretnego zachowania, tego by przeżywali czas Bożego Narodzenia podobnie jak on. By tak samo angażowali się w przygotowania, by chwalili i doceniali jego poświęcenie.

Hej, ludzie! Czapki z głów… bo ja tu zasuwam dla wszystkich i za wszystkich!

No, nie do końca… Prawda jest taka, że zasuwasz, bo tego potrzebujesz. Ale jak to? Przecież matka, babka i prababka zawsze się poświęcały, zapominały o własnych potrzebach i dzięki temu przygotowywały te… prawdziwe, niezapomniane święta! Owszem, niezapomniane święta w nerwowej atmosferze, bo musi być zrobione tak, a nie inaczej, a na dodatek w każdym calu… po twojemu! Gdy chcesz mieć pięć ciast i dziesięć sałatek oraz wypucowane mieszkanie od podszewki, cała rodzina musi włączyć się do przygotowań! Wszak wiadome jest, że na dobre święta trzeba sobie zasłużyć harówką! A jakże, bez pracy nie ma kołaczy…

Tylko dlaczego, gdy już ten świąteczny czas nadejdzie, nie masz sił na to, żeby zwyczajnie odpocząć? Boli Cię za to fakt, że nikt nie chce realizować Twojej wizji świąt? I jeszcze, jak na złość przychodzi moment rozczarowania, kiedy patrzysz na te stosy jedzenia na stole, którego nikt nie je… Każdy skubnie trochę tego, trochę tamtego i mówi, że jest najedzony.

Mąż/żona nie domyślił/a się, jaki chcesz prezent pod choinkę, więc na pewno nie kocha! Dzieci nie doceniły kutii. Zrobiły to Tobie na złość, bo jak można nie lubić kutii? Wszyscy lubią! Córka nie zamierza iść do kościoła, a syn do spowiedzi! Świat się wali w posadach, nieprawdaż?

A może jest odwrotnie! Dzieci idą do kościoła, a Ty nie… I miotasz się bezsilnie, sarkając pod nosem, że wpakowały się w łapy jakiejś sekty?

Bo któż w dzisiejszych czasach wierzy w kościół? Przecież to takie zabobony! Dzieci powinny zostać w domu lub towarzyszyć Ci w świątecznym wypadzie na Bora Bora! Tymczasem te paskudne bachory nie chcą przejść na weganizm i nie pieją z zachwytu na widok Twojego kolejnego partnera lub kilku partnerów naraz… Nie chcą się jednoczyć w miłości i są takie staroświeckie! Nie widzą, że świat idzie do przodu, a Mistrzowie z kosmicznych przestrzeni ślą przesłania i pozytywną energię do podwyższenia wibracji!

Nie chcę Cię straszyć, ale prawdziwe święta zaczynają się wtedy, kiedy zaczynasz odpuszczać.

Kiedy przestajesz stawać na głowie, by realizować domniemane oczekiwania innych, a także wtedy kiedy przestajesz żądać, by inni robili tak, jak Ty sobie tego życzysz.

Tak naprawdę źródło, z którego wypływa zadowolenie z życia – tkwi w człowieku; w jego wnętrzu. Nie w ludziach, którzy mu towarzyszą w drodze przez życie. Oni mogą niejednokrotnie spełniać jego oczekiwania, ale wcale nie muszą.

To – co dla Ciebie cenne i ważne – nie zawsze spotyka się z pozytywnym feedbackiem, ale to nie znaczy, że traci przez to na swojej wartości. Albowiem wolność – to dostrzeganie i uznanie własnych potrzeb, możliwości i potencjałów bez oglądania się na aprobatę innych. Wolność, to wzięcie odpowiedzialności za sprawianie radości samemu sobie, przy jednoczesnej akceptacji wyborów innych ludzi. Wolność, to także umiejętność bycia odosobnionym w niektórych sprawach; akceptowanie tego, co w duszy gra i chce się przejawić na zewnątrz. Wolność to wreszcie zaufanie sobie samemu i świadome kształtowanie własnego życia.

Święta będą miały dla Ciebie taką wartość, jaką im nadasz. Nikt nie jest w stanie zabronić Ci cieszenia się tym, co uznasz radosne, wspaniałe, niosące otuchę. Dlatego życzę Ci odnalezienia w ten świąteczny czas tych rzeczy, które będą dla Ciebie ważne. Życzę Ci również odwagi do bycia sobą i spełniania własnych marzeń.