Weź się w garść i zrób coś!

Weź się w garść i zrób coś!

Zdjęcie: Liściem na wietrze pisane

Weź się w garść i zrób coś! Każdy choć raz słyszał te słowa. Dla naszych, ogarniętych bliźnich to recepta na sukces. Ale czy naprawdę i czy dla wszystkich? Gdyby poszukać, można by znaleźć więcej takich sformułowań, dla przykładu przytoczę kilka z nich:

– Weź się w garść i przestań się przejmować!
– Wszystko rozgrywa się w twojej głowie!
– Zacznij wreszcie działać!
– Weź za siebie odpowiedzialność, bo nikt za ciebie tego nie zrobi!

Z jednej strony, trudno odmówić powyższym zdaniom racji. Nie da się powiedzieć, że są one nieprawdziwe. Nie można im zaprzeczyć. Jednak z drugiej strony, są to tylko puste slogany, które owszem czasem mogą być źródłem porządnego kopa i motywacji, ale często powodują dezorientację i mętlik w głowie.

Weź się w garść i zrób coś

… słyszy delikwent i głupieje. Myśli: „Coś ze mną nie tak. Powinienem coś w sobie naprawić, ale co? I w jaki sposób?”. Odpowiedź, wyrzucona z gardła z gardła wspierającego, smaga go niczym biczem : „Jak to, jak? Działaj!”. Bo wiadomo, działanie jest lekiem na wszystko… No, cóż, rada wielce zacna, ale nie pokazuje jakie podjąć środki w celu rozwiązania problemu. I żeby było ciekawiej, taki zagubiony delikwent często wie, co chciałby osiągnąć, ale nie ma pojęcia jak to zrobić. A tymczasem na sukces, związany z wyjściem z trudnej sytuacji, pracuje wiele komponentów. Dlatego zdarza się, że człowiek w dobrej wierze podejmuje się różnych działań, a one nie przynoszą żadnych rezultatów. Bo o ile jeden komponent został doprowadzony do perfekcji, o tyle inny lub kilka innych zwyczajnie szwankuje. Można przy tym nie być w ogóle świadomym, co jest nie tak, jak powinno. I tu pojawia się kolejny problem, a mianowicie…

Wzorce i nawyki działania

Wzorce i nawyki działania, które nie są odpowiednio wypracowane, a w pewnych zakresach w ogóle ich nie ma. Ludzie nie potrafią wtedy zrozumieć, w czym tkwi ich problem. Dlaczego w taki, a nie inny sposób się zachowują, i czemu wciąż popełniają ten sam błąd?”.
Podam przykład. Dziecko nie umie porozumieć się z rówieśnikami. Nie potrafi nawiązać czy podtrzymać znajomości. Jest smutne, czuje się samotne, nielubiane. Od rodziców dostaje przekaz:”Weź się w garść, nie przejmuj się bzdurami. Zagadaj do kogoś, to przecież proste”. I dziecko próbuje zagadać, ale jego wszystkie podejścia są niezdarne, nie przynoszą oczekiwanych rezultatów…
I tu pytanie, co zaszwankowało? Rodzice mogą uważać, że mają dziwną latorośl. Jakąś taką niewydarzoną. A tymczasem to, co jednym przychodzi łatwo, innym sprawia trudność. Zwykle ci, co ogarniają temat, nie potrafią zrozumieć, że ktoś inny może mieć z nim problem!

Zakładamy, że rodzice, nie mają trudności z kontaktami międzyludzkimi.

I dla nich to niepojęte, że dziecko je ma. Dodatkowym problemem jest fakt, że wiele osób nie potrafi wytłumaczyć innym tego, co dla nich samych jest oczywiste. I na pytanie jak coś zrobić, odpowiada zdumionym spojrzeniem i słowami: „Jak to, jak? Normalnie!”. Tylko, że owo „normalnie” niczego tak naprawdę nie wyjaśnia. Ostatnio spotykam się z takim zawieszeniem u własnego męża, który jest świetnym matematykiem, ale wytłumaczyć zasad rozwiązywania zadań, nie potrafi. Zwykle zaczyna od progu, który jest totalnie niedostępny dla umysłu przeciętnego ucznia. I nauka kończy się fiaskiem. Na moje sugestie, że powinien zacząć od wyjaśnienia podstaw, odpowiada, że nie wie jak wytłumaczyć tak oczywistą oczywistość! Wydaje mu się, że to są rzeczy, które wszyscy powinni wiedzieć sami z siebie.

Wróćmy jednak do niekompetentnego społecznie dziecka.

Z czasem ono dorasta. Z relacjami międzyludzkimi radzi sobie różnie: raz lepiej, raz gorzej. Zdarza się, że ma niewielu znajomych i przyjaciół, lub wcale ich nie posiada. I kwestią osobistego podejścia jest to, czy mu to przeszkadza, czy nie. Niektórzy wszak wolą samotność. Czasem z powodu braku konkretnych umiejętności nie jest w stanie wykorzystać w pełni swoich potencjałów, grzęźnie gdzieś na własnej życiowej drodze i nie potrafi ruszyć dalej. I co słyszy? Weź się w garść i zrób coś ze sobą! Potem ma własne dzieci, którym nie jest w stanie przekazać pewnych wzorców, gdyż ich nie posiada. I tak oto historia zatacza koło. A tymczasem, wizyta u dobrego psychologa i trening kompetencji społecznych – w większym bądź mniejszym stopniu – wyrównałby braki. I byłoby to takie branie się w garść, ale z głową i szacunkiem dla siebie samego.

Weź się w garść i zrozum, ile jesteś wart.

Dla mnie, powyższe słowa mają dość przewrotne znaczenie. Głoszą: poznaj siebie na tyle, byś miał pewność co robisz dobrze, co perfekcyjnie, a z czym masz problem. Niestety, pracowite i konsekwentne powtarzanie tego – co robi się z łatwością, bez rozpoznania tego – co szwankuje, powoduje brak konkretnych efektów i ciągłe odbijanie się od ściany. Czasem można uznać, że niepowodzenie wynika z tego, że to co robi się dobrze, nie jest jeszcze tak perfekcyjne, jak powinno. A przewrotność losu sprawia, że problem tkwi w zupełnie czymś innym. Często w rzeczy, której nasza świadomość nie ogarnia na tyle, że nawet nie potrafi jej rozpoznać.